Tag Archives: odwaga

Nie ważne co, ważne jak

fot F5

Dawno nie wrzucałam nic nowego. Niestety (albo „stety”?) życie zajmuje tyle czasu… Po pierwsze ubolewam nad tym, że obecnie większość mojego czasu poświęcam na to, aby budować rzeczy, których wspierać nie chcę, albo z którymi nawet się nie zgadzam. Pochłania to tyle mojej energii, że nie starcza mi jej na „naprawienie tego, co zepsułam”, czyli napisanie jakiegoś pozytywnego wpisu, który komuś da coś do myślenia na temat życia. Ale jakoś się trzeba utrzymywać i wybór padł na bezduszny marketing. :) Koniec akapitu z narzekaniem.

Przy okazji wykonywania czynności związanych z pracą wpadło mi do głowy pewne przemyślenie: zazwyczaj ludzie w życiu bardziej nastawieni są na to: „jak”, a nie „co” robić. To „jak” musi być dodatkowo związane z odpowiednio wysokim poziomem komfortu, najlepiej zwiększanym w nieskończoność (czyli nie wiemy tak naprawdę, czego chcemy, na czym chcemy poprzestać?).

Kiedy przeżywałam swój intensywny okres „jeżdżenia w skały”, obieraliśmy po prostu cel + postanowienie dostania się tam za jak najmniejsze pieniądze. JAK to się odbywało, nie było już takie istotne. Komfort był wypadkową naszych możliwości finansowych oraz chęci osiągnięcia destynacji. W każdym razie dostanie się gdzieś samolotem, autobusem, stopem, na piechotę, dowspinanie było naszym codziennym wyzwaniem i nikt nie składał nikomu reklamacji, że wycieczka nie spełniła jego oczekiwań. Wręcz przeciwnie: każda przeszkoda, każda trudność (kilka godzin łapania stopa, spanie pod namiotem przy kilku stopniach zimna, brak łazienki…) stanowiły przygodę oraz doświadczenie, którego nikt ci potem nie odebrał.

Dla kontrastu: przeglądając jedną ze stron biur podróży, nie znalazłam wyszukiwarki, która pokazałaby mi wycieczki zgodne z wymarzonym celem podróży. Znajdowała się tam za to bardzo rozbudowana wyszukiwarka określająca warunki, jakie mają panować na wycieczce: ile gwiazdek ma mieć hotel, ile metrów ma być do plaży. Jeśli wycieczka nie spełniała szczegółowo opisywanego poziomu komfortu, w internecie pokazywała się negatywna opinia.

Równie dziwna była dla mnie sytuacja związana z poszukiwaniem pracy: peeełny opis stanowiska i obowiązków, ale jeśli chodzi o to, co będziemy tymi obowiązkami budować, to czasem nawet nazwa pracodawcy była utajniona, więc zupełnie nie wiadomo, z kim ewentualnie będziemy się utożsamiać…

Zupełnie rozmija się to z moim punktem widzenia, w którym po prostu wymyślam sobie (a właściwie odkrywam), jakiej jakości moim zdaniem brakuje światu (lub: co ja mogę dać światu i spełnić się w tym), a potem zaczynam dążyć w tym kierunku zaspokojenia tej potrzeby. Przy czym w toku tego dążenia pojawiają się różne czynności, które muszę wykonać, których muszę się nauczyć lub które ktoś inny będzie musiał zrobić.

„Ogłoszeniowy” rynek pracy kojarzy mi się ze specjalizowaniem się w określonym zestawie czynności, wykonywaniem ich automatycznie w danym wycinku czasu, bez świadomości, jaki ten wycinek ma znaczenie. Ważne tylko, że został wykonany i że mogę teraz wyjść i dostać za to kasę.

Piszę to dlatego, że jest to zupełnie nieznana mi wcześniej postawa. Zamiast: „chcemy dostać się tu i zobaczymy co się stanie, jesteśmy otwarci na nowe doświadczenia i niespodziewany obrót sprawy”, mamy: „może być tu, tylko żeby nie było, zimno, niebezpiecznie, niewygodnie, mokro”. Może dla kogoś z Was to normalne i potraficie przybliżyć mi zalety takiego podejścia na szerszą skalę? Czekam na komentarze.

(fot: F5)

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Co z tym Bogiem?

Nadszedł czas na mój wyznaniowy coming out. Z wiarą jest tak, że z jednej strony składa się ona z uniwersalnych zasad, z drugiej natomiast jest ciągłym przychodzeniem do Boga z pytaniem: o co w tym wszystkim chodzi? Ktoś, kto przyjmuje Słowo Boga bezkrytycznie, ok, ratuje siebie od wielu życiowych kłopotów (przyjmuję, że jednak Bóg chce dla nas dobrze i obdarowuje zasadami, które pomagają nam szczęśliwie przeżyć życie). Jednak z drugiej strony taka osoba pozbawia swoje życie walorów związanych z osobistym kontaktem z Bogiem. A to jest trochę jak woda na młyn sensownego, chrześcijańskiego życia.

Nie da się ukryć: nie jesteśmy idealni. Nie umiemy nie zgrzeszyć: nie skłamać, nie pomyśleć źle o kimś, nie pożądać kogoś. Jesteśmy ze swoją naturą skazani na porażkę. Brzmi okrutnie. Ale tylko wtedy, jeśli rzeczywiście mielibyśmy swoim wzorowym zachowaniem zarobić na bożą miłość i zbawienie. Ja na szczęście trzymam się tego, co wielokrotnie jest podkreślane w Biblii (na przykład w Liście do Efezjan 2, 8-9): nie o to w tym wszystkim chodzi. To nie jest możliwe, żebyśmy byli ekstra-posłuszni, zawsze wybierali prawdę, kontrolowali swoje myśli itp. W tym wszystkim po prostu potrzebujemy bożego zrozumienia, przebaczenia i zbawienia. Ułomność charakteru jest cechą tak samo wierzących jak i niewierzących. Wierzący różnią się tylko tym, że któregoś dnia zebrali się na odwagę, by przyznać się przed sobą, Bogiem oraz innymi ludźmi, że nie dadzą rady i nie chcą już iść przez życie sami, że potrzebują Zbawiciela.

trouble

Ostatnio w bardzo mocny sposób doszło do mnie, że Bóg jest naszym Ojcem. To dość zużyta sentencja i co ona właściwie znaczy? Dla mnie znaczy po prostu tyle, że Bóg chce dla nas dobrze, że nas rozumie, że jest ponad tym wszystkim, co nas spotyka i że chce nam pomóc. To trochę tak dzieciak, który przychodzi do taty z zepsutym rowerkiem: jest tragedia, rowerek nie jeździ. Tata spogląda, wyjmuje patyczek z między kółek, problem rozwiązany. Dzieciak się cieszy, tata też. Taka, powiedzmy, codzienność z Bogiem. Ale większe problemy też tata umie rozwiązać. Wierzę w to mocno, w końcu nas kocha i jest wszechmocny. Amen. :)

Otagowane , , , , , , ,

Pamiętaj kim jesteś, Simba

Rafiki

„Król Lew” to przykład bajki, która przez całe życie może być inspirująca. Mój ulubiony kolega Simby to Rafiki. Rafiki to dla mnie przykład, jak ludzie powinni się zestarzeć (taa, tak jak małpy;).

Ten pawian ma w sobie niezmierzone pokłady optymizmu, pomimo wiedzy jak okrutny jest świat i jak ciężkie jest życie. Hipotetycznie stwierdzam, że Rafiki skupiony jest na tym, co MOŻE zrobić, zamiast użalać się nad rzeczami, na które nie ma wpływu. Wiedza nie dołuje go, bo wypracował w sobie aktywną postawę.

Poza tym jego stoicki spokój…. Zero paniki! Simba spotyka mojego ulubieńca akurat wtedy, gdy znajduje się w totalnej życiowej dupie. Jest zdołowany tym, co stało się w przeszłości i, jak na młodego człowieka (czy lwa:P) przystało, mocno osadzony w „tu i teraz”. Brak mu dystansu i świadomości, jak wiele może się jeszcze zmienić. Z ratunkiem przychodzi w samą porę Rafiki. :)

Moja ulubiona scena (na obrazku powyżej) dla dzieciaka jest zabawna, a dla dorosłego może być nauką przez całe życie. Małpa przedstawia pewną prawdę w zabawny, a dla Simby irytujący sposób, ale to pokazuje jedno: ma do obecnej sytuacji ogromny dystans, wręcz cieszy się, że sprawy przybrały taki obrót i że lada moment syn Mufasy uświadomi sobie, kim naprawdę jest.

Dzieje się tak, że przebywając w określonym środowisku, asymilujemy jego wartości. Prościej mówiąc, zaczynają nam się podobać te rzeczy, które mamy w zasięgu ręki, a marzenia i wizje stają się coraz bardziej rozmyte. „Pamiętaj, kim jesteś” – pięknie powiedziane. Często zapominamy o tym, co kiedyś odkryliśmy o sobie, a to przecież jest niezmienne. To, co siedzi w głębi naszego serca, nie ulegnie szlifowi otoczenia (chyba że sami na to pozwolimy, ale nawet wtedy, uważam, nic straconego – jest do czego wracać:).

Namawiam do płynięcia pod prąd, kiedy to potrzebne, bo tylko wtedy będziemy czuli się w zgodzie z sobą, przetrwamy najgorsze przeciwności, by w końcu odnaleźć swoją niszę.

Także po prostu: “Pamiętaj kim jesteś, Simba!” :)

Otagowane , , , , , , , , , , , , , ,

Zrozumieć hardcore \ hardcore punk

Nie chodzi o szczegółowe przedstawienie ścieżek rozwoju muzyki hardcore, bo to prawdopodobnie byłoby nudne – przynajmniej dla czytelników tego bloga (a wiem, że tacy są – widzę was:]). Chcę spróbować wytłumaczyć, o co z mojego punktu widzenia chodzi kulturze hardcore-punk‚owej.

Muzyka hardcore jest dość trudna w odbiorze. Sprawia wrażenie agresywnej, w złym tego słowa znaczeniu. Jest wrzucana do jednego wora z metalem, black metalem, szatanem… – a to jest błąd. To zupełnie inna kultura, mimo że w pewnym uproszczeniu myślowym te gatunki muzyczne leżą dość blisko siebie.

Krzyczenie do mikrofonu wydaje się nie mieć sensu. To mało estetyczne przeżycie. Podobnie jak emocje, które są w tej formie przekazywane… Hardcore to bardzo emocjonalna muza. Owszem, jest to kultura „taff  ludzi (ang. tough),  ale dla tych, którzy zdecydowali się być „taff” po tym, gdy ich wyjątkowa wrażliwość spotkała się z silnymi życiowymi przeżyciami, często negatywnymi. Czasem już sam fakt istnienia w dzisiejszych, trudnych czasach jest dla wrażliwca czymś hardcore’owym.

Kultura jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem czasów, w których żyjemy. Istnienie muzyki hardcore oznacza tyle, że coraz częściej chce nam się krzyczeć – żeby uświadamiać (The JonbenetBehold The White Whore), wyrażać ból (DefeaterNo Kind Of Home), dodawać innym otuchy i odwagi w codziennej walce (For TodayFearless). Słuchanie hardcore punk’a potrafi być skuteczną codzienną terapią, ponieważ ta muzyka przesiąknięta jest zazwyczaj na prawdę pozytywnym i budującym przekazem.

Pisząc to słucham:

Pride Fighter

Never the same, never the same

With your head in your hands, push the pain and you’re right back at it again

Never again, never again

Eyes to the sky but you’ve never thought of trusting yourself

The whole worlds beating down your door

The tears come crashing to the ground

I have learnt to walk on water, cause the world kept burning bridges and where most would stop and give up I rose above

There’s no such thing as failure just the ones who purely gave up on themselves and the determined

I’ve got enough to make it home

I’ve had demons breathing down my neck before and like you I didn’t know how to handle cause somehow growing up has taught us misery and it broke everything we loved

But I thought and found another answer cause the cards that I was dealt never really made sense to me

And I was never the same, never the same

With my fists by my side, I push the pace and I’m right back in it again

Never again, never again

My heart is my guide so much more than merely trusting yourself

This world may beat me down

This world might truly hate me

But this world won’t see me fall

No this world won’t see me drown

So you can burn those bridges

I will learn to walk on water

I will be that shining beacon

Standing alone, for everyone else.

Otagowane , , , , , , , , , ,

Once upon a time.. „Jest dobrze”

Zgodziliśmy się z grupą znajomych co do pewnej idei i chcieliśmy bezinteresownie przekazać ją innym:

Otagowane , , , , , , , , , , , , ,

Humans = entrepreneurs

Ryciny z newslettera, które ostatnio mnie urzekły (+mój błyskotliwy komentarz:D)

1) Człowiek = istota mająca właściwości wymyślania i wcielania własnych pomysłów w życieObrazek

2) Jeśli już czemuś poświęcasz czas, niech to będzie coś, co pochłania cię bez reszty, bo inaczej świat to wyczuje i będzie warczeć na twoją nieautentyczność

Obrazek

3) Nie zniechęcaj się małym początkiem drogi, poczytaj trochę o tym, jak zaczynali „wielcy tego świata”

Otagowane , , , , , , , , , ,

Lęk i innowacja – czyli jak lęk przyczynia sie do innowacji?

Wykład o tym, jak porażki „podnoszą nas” i zwiększają naszą wiarygodność na rynku pracy (niestety jeszcze nie naszym). Ale można tę wiedzę wykorzystać dla własnego rozwoju.

Otagowane , , , , , , ,